Isinbajewa odpowiada na oskarżenia o wspieranie Rosji na Ukrainie

Rekordzistka świata w skoku o tyczce, Jelena Isinbajewa, odpowiedziała na zarzuty o wspieranie działań Rosji na Ukrainie.

Lekkoatletka po zakończeniu kariery w roku 2013 często deklarowała, że przyszłość wiąże z ojczyzną. Brała czynny udział w kampaniach wyborczych Putina w 2012 i 2018 roku. Tyczkarka, która 30 razy poprawiała rekord świata, dzięki dobrym stosunkom z Kremlem zrobiła również karierę w MKOl, zaczynając od Komisji Zawodniczej. Niedawno hiszpańska prasa podała, że 41-latka z mężem i dwójką dzieci przebywa na Wyspach Kanaryjskich, na Teneryfie. Hiszpanie opublikowali artykuł, w którym oskarżyli ją o wspieranie działań Rosji na Ukrainie, pisząc nawet, że była lekkoatletka prowadzi 'działalność wywrotową'. Isinbajewa, która za zasługi sportowe dorobiła się stopnia majora, odpowiedziała na te zarzuty w mediach społecznościowych. 'W Rosji, jak w każdym innym kraju w Europie, każdy sportowiec należy do tego czy innego klubu. Do 2018 roku reprezentowałam CSKA i otrzymywałam wysokie nagrody i tytuły za wybitne osiągnięcia sportowe. Te tytuły, o których się dziś mówi, to sprawa nominalna, ponieważ nie jestem i nigdy nie byłam w służbie sił zbrojnych Rosji' - podkreśliła rekordzistka świata, która przez całą karierę związana była z wojskowym klubem CSKA. Komisja Etyki MKOl po analizie doszła do wniosku, że 'od 24 lutego 2022 r. pani Isinbajewa nie miała powiązań kontraktowych z rosyjską armią ani organami ścigania i nie wspierała specjalnej operacji wojskowej'. Dwukrotna mistrzyni olimpijska w skoku o tyczce niejako oczyściła więc atmosferę wokół siebie, ale dla odmiany podpadła teraz w Rosji. Odżegnanie się znanego sportowca od sił zbrojnych traktowane jest - jak podkreśla w depeszy PAP - na równi ze zdradą. Na Isinbajewą spadła więc w Rosji fala krytyki. W konsekwencji była tyczkarka nie będzie dalej patronką stadionu w Machaczkale. Zmianę nazwy polecił sam prezydent Dagestanu Siergiej Mielikow.